Bułgaria, Balczik

narszcie moreto :)))

17 sierpnia 2008; 1 737 przebytych kilometrów




balczik


W Balcziku jesteśmy po 14. Nareszcie morze!!!
Na dworcu zaczepia nas jakaś pani, że pokój tu w pobliżu po 10 lv od osoby. Odmawiam, bo jednak na tą jedną noc chcemy bliżej morza.

No to trzeba coś znaleźć. Podążamy na południe. Krzysiek tradycyjnie zostaje z plecakami, a my z Anią idziemy szukać kwaterki. Nie mogłam się morza doczekać, więc schodzimy na promenadę. Ach, super znów moreto zobaczyć!
Prawie same hotele tu. Nietanie. A nam nie chce się latać i szukać, więc decydujemy się na pierwszą kwaterkę. Nie jest jakoś super tanio (15 lv) i warunki też nie jakieś super, ale co będziemy wybrzydzać. Potem okazało się, że gdybyśmy poszli w drugą stronę, to byłoby więcej. Ale i drożej pewnie.

Prysznic jest baaardzo wskazany i pożądany po prawie dwudniowej podróży z Rumunii ;)

I już idziemy nad morze! Plaża nie jest jakaś super zachwycająca, woda też nieco brudna, ale co z tego, przecież to moreto! Wchodzę prawie z marszu, co w polskich jeziorach nigdy mi się nie udaje, a więc woda jest cieplejsza niż tam ;) Taplamy się kupę czasu, bosko, należało nam się!!!

Jest dość późno, do ogrodu botanicznego już nie zdążymy, zostawiamy to na jutro rano. Idziemy za to szukać butów dla Ani (nie było) i czegoś do jedzenia. Kelnerzy, czy może raczej naganiaczami powinnam ich nazwać, wkurzają mnie trochę, namolni są do granic możliwości. A ja bardzo nie lubię, jak mnie ktoś do czegoś zmusza ;) Więc idziemy dalej, choć tu knajpki właściwie wiszą nad morzem i ładnie to wygląda. Szukam jakiś tradycyjnych bułgarskich dań, a tu jakoś z tym kiepsko. Na promenadzie nic ciekawego, stragany z pierdołkami.

W końcu kawałek dalej, troszkę na uboczu na wzgórzu widać restaurację. Morsko oko. Zaglądam w menu i... zostajemy! I to był strzał w dziesiątkę! Zamawiam szopską i fryty z sirene i kebapcze i kiufte. Mmmm, tak bardzo tęskniłam za tymi smakami i nareszcie się doczekałam! Niebo w gębie! Do tego na spróbę Szumensko i Kamenica, fajny kelner, z którym próbuję się po bułgarsku dogadać ;) ech, żyć nie umierać! Fajnie, bo znów każdy z nas był zadowolony :) Tylko muzy bułgarskiej mi tam zabrakło.

Jeszcze kilka nocnych fot i trzeba zmykać spać. Jutro w planach wczesne wstanie, ale czy po tej dworcowej nocce nam się uda? O kafejce netowej nikt tu nie ma pojęcia ;)