Bułgaria, Balczik

w gościnie u królowej Marii

18 sierpnia 2008; 1 737 przebytych kilometrów




balczik


Jak wstałam, to poszłam kupić kartę do telefonu. W Germanosie nie mieli, dopiero w Mtelu dostałam. A w tym czasie dojechał Wojtek :)

Późno już się zaczęło robić i poszliśmy w stronę ogrodów i pałacyku. Szliśmy od strony morza, szukaliśmy wejścia, nie ma i nie ma, a ogrody już się zaczęły. Widzimy jakąś furtkę, co prawda zamkniętą, ale dla nas to nie przeszkoda, wskakujemy z Anią na drugą stronę, chłopaki za nami. Do czego to podobne, żeby dziewczyny pierwsze po płotach skakały, a chłopaki się z tym ociągały ;)))
Jesteśmy w ogrodzie. Głupio tak jakoś, sami nie wiemy, czy szukać kasy, czy nie. Wojtek pyta w sklepiku, okazuje się, że wejście od strony plaży jest kawalindek za nami, po prostu je przegapiliśmy. Chcieliśmy być uczciwi i zeszliśmy kupić bilety. I nie wiem, czy to był taki dobry pomysł, bo zostaliśmy niemiło zaskoczeni. Wstęp do ogrodu 5 lv i osobno do pałacyku też 5 lv. Kupujemy tylko do ogrodu. Po czym pani nam mówi, że z jednym biletem nie wejdziemy... trzeba kupić i do ogrodu i do pałacyku, żeby w ogóle tam wejść... No cóż, nie zawsze uczciwość popłaca... kupujemy te bilety.
Pałacyk sam w sobie to właściwie nic specjalnego. Dopiero, jak sobie wyobraziłam, że królowa Maria miała go całego dla siebie, chodziła tu po ogrodzie, mieszkała, pewnie śmiała się i czasem płakała...
Ogród za to piękny! Skały, mostki, pnącza i pełno kwiatów! Ślicznie. Najbardziej podobały mi sie kaktusy, może niewiele gatunków, ale za to dużo ich tu. I niektóre kwitły. Z góry piękny widok na morze i kawał wybrzeża. Super, warto było!

Tak nam było gorąco, że nie zastanawialiśmy się za długo, czy do morza wskoczyć. Fajnie się ochłodzić i w ogóle nie chciało się wychodzić. Pocieszył mnie tylko fakt, że wieczorem pewnie będziemy mieć czystszą wodę i ładniejszą plażę.

Powiedziałam pani, że o drugiej będziemy na kwaterce. Szybko się wykapaliśmy, bo pani była tak miła, że nam pozwoliła. Poszliśmy jeszcze w stronę centrum, trzeba było wymienić kasę. No i poszukać banicy - nareszcie!!! Mniam! A przy okazji kupiłyśmy sobie z Anią po sukience ;) I już na dworzec, łapiemy busik do Kavarny (bilet 3,50 lv).